| 
Powrót do strony 
Publicystyka:
 
   
 
 Sobota podobna do 
innych 
Taka sobie zwyczajna 
sobota. Sobota jakich wiele w roku. Rano ok. godziny ósmej wydajemy jedzonko po 
które przyjeżdżają koordynatorzy by móc zrobić paczki dla swoich mieszkańców. 
Jedzonko zostało przywiezione przez Marka w nocy i odpowiednio przez nas 
zabezpieczone do rana z zachowaniem zasad higieny. 
To ważne, bo wróg nie śpi 
i czyha.  
Już kiedyś pokazał, co 
potrafi. Kolega miał wizytę urzędników w asyście policjantów, którzy 
ubezpieczali urzędników, dbając o ich bezpieczeństwo. Zostaliśmy potraktowani 
jako dobrze zorganizowana grupa przestępcza, która pochyla się nad osobami 
będącymi w potrzebie. Sorry, taki mamy narodek…  
Dla niektórych donosy i 
robienie świństwa to chleb powszedni. Czują się mocni, bo stoją za nimi ci, 
którzy rozdają karty. Ale my z nimi w te karty nie gramy i stąd te wizyty przy 
wykorzystaniu państwowych instytucji. Niestety mają licencję ale nie na dobro, 
tylko na zło. No i mają w swoich rękach władzę, więc mogą więcej. 
Wracając do soboty. Po 
wydaniu jedzonka sprzątanie domu. Najpierw sypialnia. I w trakcie – felietonik. 
Potem, pokój środkowy – i bach felietonik. Łazienka - i następny. Niestety chaos 
panujący w dużym pokoju nie sprzyja pisaniu. 
W tym wszystkim Marek z 
rozwianym włosem stara się zachować spokój ale nie zawsze mu to wychodzi. 
Zabiera się za mycie naczyń a ja, odkurzając, myślę już o tym co mi chodzi po 
głowie (bynajmniej nie są to …) Sprężamy się bo wieczorem następna partia 
jedzonka a ludzie już czekają. 
Lubimy z Markiem te 
soboty bo wiemy, że dzięki naszym sobotom niedziele innych upływają przy ciepłym 
posiłku a na ich twarzach pojawia się uśmiech i choć w niedzielę nie muszą 
myśleć jak związać koniec z końcem. 
Trwajcie soboty jak 
najdłużej! 
© Mirka 
Widurek  
Draganowa, 8 lutego 2020r. 
Powrót do strony Publicystyka: 
  
 |