Tak, jesteśmy porąbani!
„Wszyscy jesteśmy porąbani. I to jest fajne”
napisała Siostra Małgorzata Chmielewska, która jest dla mnie
niekwestionowanym, autorytetem w dziedzinie obdarzania szacunkiem drugiego
człowieka.
Bo jak nazwać sporą grupę niemłodych już
ludzi z Beskidu Niskiego, którzy przez sześć dni w tygodniu od godziny 22.00
„zasuwają” swoimi samochodami, za swoją kasę po jedzenie dla osób starszych,
chorych i niepełnosprawnych? To jest około 400 wyjazdów w miesiącu. Niektóre
z tych wyjazdów to 60km w jedną stronę. Jak nazwać Marka, który robi z tego
co tydzień „nieludzkie” zestawienie do Banku Żywności? To jedzenie, które
przywozimy, następnego dnia rozwozimy ludziom do domów.
Jak nazwać parę emerytów, którzy dwa razy
w miesiącu biorą udział w gotowaniu zupy dla osób bezdomnych? Jadą w tym
celu do Krakowa (170km w jedną stronę) i do Rzeszowa (80km w jedną stronę).
Ładują wtedy cały samochód żarcia do przygotowania zupy i kanapek. Co jakiś
czas zawożą tam zrobione przez siebie soki, przeciery i powidła.
Jak nazwać 63-letnią seniorkę, która raz w
miesiącu w godzinach nocnych odwiedza osoby bezdomne na krakowskich
pustostanach? Jedzie w tym celu do Krakowa, 170km w jedną stronę.
A wszystko to po to, by pomóc i na koniec
życia powiedzieć, że było fajnie. Tak jesteśmy porąbani, bo ważny jest dla
nas człowiek, ważna jest pomoc słabszemu i szanujemy ludzi. A młodzi ciągle
się zastanawiają: o co tym starym chodzi, po co to robią, jaki mają interes,
do czego dążą? A oni nic z tego nie mają i o nic im nie chodzi. Bo
najtrudniejsze do zaakceptowania są te najprostsze prawdy.
Super być po prostu porąbanym.
© Mirka Widurek
Draganowa, 27 lutego 2020r.
Powrót do strony
Publicystyka:
do góry strony