Powrót do strony
Publicystyka:
Małe miasteczka, smutne
miasteczka…
Małe miasteczka, żeby nie
powiedzieć prowincjonalne, rozsiane po całej Polsce.
Podobna zabudowa, podobne wykorzystanie przestrzeni. Tętniące życiem do godziny
17, a później puste ulice, sklepy pozamykane, gdzieniegdzie otwarte cukiernie no
i oczywiście lokale gastronomiczne.
Bije od nich smutek,
szarość i chyba stanęły w miejscu. Nie mają już mieszkańcom niczego do
zaoferowania. To z takich miejsc wywodzi się spora grupa medialnych polityków.
Świadczą o tym resztki
plakatów wyborczych, tu i ówdzie zwisające z płotów i fruwające na wietrze. Z
takiej prowincji prosto do stolicy! To dla nich ogromny skok cywilizacyjny i
społeczny. To jak bajka o Kopciuszku.
Czy będąc już w tym
upragnionym raju nie zapomnieli o swoim miasteczku? Co dobrego zrobili dla jego
mieszkańców? Odważę się zaryzykować stwierdzenie, że chyba niewiele, bo w
niektórych miejscach od lat te same obdarte mury umierające po nieistniejących
już zakładach pracy.
I znowu, za parę lat,
smutne miasteczka zostaną obwieszone plakatami wyborczymi z wizerunkami
polityków bajkopisarzy, którzy obiecają wszystko, żeby tylko nie powrócić na
stałe do tych miejsc.
A miasteczka są dumne, że
ich Franek, Tadzio, Ania są tam, w stolicy!
Częściej widują ich w
telewizji niż na ulicach miasteczka. To im wcale nie przeszkadza. Franek,
Tadzio, Ania w swojej łaskawości, między jednymi a drugimi wyborami zorganizują
mieszkańcom wycieczkę do stolicy.
Jedni i drudzy będą
zadowoleni…
Gdzieś
pomiędzy Warszawą i Kielcami a Draganową,
wrzesień 2019r.
© Mirka Widurek
Powrót do strony Publicystyka:
|