Powrót do strony
Publicystyka:
Narodowe czytanie
Zakończyło się właśnie
Narodowe Czytanie. W tym roku wybrano Balladynę Juliusza Słowackiego.
Dlaczego? Nie wiem i
jestem trochę zaskoczona, bo to lektura o patologicznej rodzinie ogarniętej
przez zazdrość i inne niskie żądze…
Osobiście nie mogę się
doczekać Wesela Stanisława Wyspiańskiego.
W tym roku sam minister
kultury przekonywał w Ogrodzie Saskim, jak ważne jest w naszym życiu czytanie.
Może w związku z jego
wypowiedzią sympatyczna, choć nie zawsze kompetentna pani ministra od rodziny
przydzieli każdej rodzinie oczywiście tylko będącej w urzędowym związku
małżeńskim comiesięczny pakiet w postaci „Książki+”. Może w ten sposób zwiększy
się czytelnictwo w kraju, bo z dzietnością kiepsko.
Jeżeli to nie pomoże, to
znowu za parę lat, za pomocą odpowiednich środków finansowych odpowiedzi udzielą
naukowcy badający problem. Odpowiedzą nam dlaczego, mimo darmowo otrzymywanych
co miesiąc książek, nie staliśmy się czytelnikami. Jesteśmy narodem
niewdzięcznym, bo nie dość, że nie zwiększamy dzietności to jeszcze nie czytamy.
A władza tak się stara obdarowując nas co chwilę „plusołaskami”.
W tegorocznym czytaniu
było tylko 3000 miejsc, w których się ono odbywało. Należy pomyśleć o tym, by w
przyszłym roku naród zachęcić przeznaczając na te zachęty sporą sumkę.
Podkarpackie jak zwykle
nie zawiodło, bo czytano nawet przed urzędem marszałkowskim.
Tę małą aktywność narodu w kwestii narodowego czytania trzeba szybko naprawić.
Najlepiej zrobić to, poprzez ustawę prezydencką nakazującą obowiązkowe
uczestnictwo każdej rodziny. Może zróbmy to poprzez fundacje rodzinne, które są
nowym pomysłem naszych rządzących…
Draganowa,
6 września 2020r.
© Mirka Widurek
Powrót do strony Publicystyka:
|