Powrót do strony
Publicystyka:
A ja
się nie zgadzam.
A ja się
nie zgadzam i mam do tego prawo. Dyskutujemy na temat wolontariatu w aspekcie
długości jego trwania. Zatem wolontariat krótkoterminowy, czy długoterminowy?
Moim
zdaniem zdecydowanie ten drugi.
Oczywiście wybrałam wersję trudniejszą do realizacji, a dla niektórych nawet
nieosiągalną. Od lat w środowisku, w którym działam jako tzw.
„dinozaur-społecznik” wypracowaliśmy wspólnie doskonale funkcjonujący i świetnie
sprawdzający się w działaniach pomocowych wolontariat długoterminowy.
Kilkadziesiąt tych samych osób, od kilkunastu lat pomaga innym w pokonywaniu
życiowych trudności. Nie wyobrażam sobie, że w naszych działaniach, co parę
tygodni pojawiają się nowi ludzie, którzy nagle odkryli w sobie pasję
wolontariusza. A po zetknięciu się z rzeczywistością np. trudne dojazdy, trudni
ludzie, brak środków finansowych, po prostu rezygnują. Trzon wolontariuszy w
Beskidzie Niskim stanowią ludzie w średnim wieku i trochę starsi. Uważam, że to
jest nasza siła – odpowiedzialność, zaufanie, rzetelność, ustabilizowane życie
prywatne, dyspozycyjność i doświadczenie życiowe.
Żaden z
nas nie odmówi pomocy w danej chwili, bo na przykład jest na imprezie lub wypił
kilka piwek z kolegami w pubie. Bo u nas nie ma klubów i pubów, ani też młodych
ludzi, którzy mogliby zostać wolontariuszami. Oni pouciekali do miast a tam mogą
się angażować w wolontariat, ale tylko krótkoterminowy, bo przecież jest szkoła,
uczelnia, dodatkowa praca i życie towarzyskie.
Zatem
każde miejsce jest inne i wymaga innego spojrzenia na wolontariat. Ja jednak
wolę ten długoterminowy, bo on daje poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa.
Komu? No, przecież tym, którzy stoją po drugiej stronie, tym dla których
jesteśmy wolontariuszami.
Nigdy o
tym nie zapominajmy.
© Mirka Widurek
Draganowa, 27 października 2019r.