Powrót do strony
Publicystyka:
Czy tak musi być?
Wystarczy włączyć media społecznościowe, a tam apel za
apelem.
Jedni potrzebują pieniędzy na drogie lekarstwa drudzy na
uratowanie życia swojego lub osoby najbliższej. Wstrząsające zdjęcia, opisy i ta
bezradność z powodu braku pieniędzy i możliwości ich zdobycia. Jedyna szansa to
apel do wrażliwych ludzi, którzy wpłacą parę groszy i może uda się uratować
życie naszego ukochanego dziecka lub jego matki.
Inni z kolei robią zbiórki na rzecz osób zapomnianych – tych bezdomnych.
Zbierają kasę na to, by ugotować im raz w tygodniu ciepły posiłek. Od
sklepikarzy i piekarzy dostają warzywa, pieczywo ale przecież potrzebne są też
naczynia jednorazowe itp. Tę zupę trzeba gdzieś ugotować. To gdzieś musi
spełniać podstawowe warunki sanepidowskie, bo jak nie to „przybytek” zostanie
zamknięty a organizatorowi wlepi się karę i to nie małą. Ale wcześniej można go
postraszyć wizytą pracowników sanepidu w asyście umundurowanych policjantów, tak
jak to miało miejsce w jednej z wsi Beskidu Niskiego. Ta sytuacja akurat
dotyczyła osoby współpracującej ze mną, która dostarczała żywność potrzebującym
bezpośrednio do ich miejsca zamieszkania.
Organizacje pracujące na rzecz osób bezdomnych same muszą martwić się o lokale i
same muszą je opłacać. Samorządy nie dają im lokali ani nie opłacają tych
wynajmowanych od osób prywatnych. Bo przecież bezdomni to wstydliwy kwiatek na
kożuchu samorządu.
To tyle jeżeli chodzi o tę ciemną stronę.
Ale jest przecież jeszcze ta jasna strona.
Kasa wydawana na dni gmin i miast, o czym pisałam już wcześniej, a ostatnio
też na wiejskich dożynkach i świętach roślin wszelakich.
A wszystko to po to…
Zresztą zdjęcie prawdę ci powie po co.
Tak jest na dole.
A na górze?
Na górze róże…
To tyle, lecę do kuchni robić soki dla tych co na tym kożuchu są.
© Mirka
Widurek
Powrót do strony
Publicystyka:
|