Powrót do strony
Publicystyka:
Donos na
życzliwość
Idąc
ulicą przyczepiła się do mnie życzliwość. Buzię miała uśmiechniętą od ucha do
ucha, radośnie wymachiwała rękoma i podrygiwała nogami w rytm nuconej pod nosem
muzyczki.
Szła za
mną nie udając nawet, że nie robi tego specjalnie. Gdzie ja, tam i ona. Była tak
rozzuchwalona, że w pewnym momencie dotknęła mojego ramienia kierując w moją
stronę ten swój bezczelny uśmiech.
Jej dobry
nastrój był tak zaraźliwy, że i ja zaczęłam się uśmiechać do mijających mnie
ludzi, szczerząc zębiska od ucha do ucha. Wymachując radośnie rękoma nuciłam pod
nosem ulubioną melodię. Ludzie jednak mijali mnie obojętnie i nie odwzajemniali
szczerego uśmiechu, nie mówiąc o radosnym wymachiwaniu rękoma. Szli smutni,
spuszczając oczy ku ziemi, żeby nie można było dostrzec choć niewielkiego
uśmiechu na ich twarzach.
Nagle
ktoś przechodząc obok mnie krzyknął: Patrzcie! Ona ma życzliwość i nie jest
podobna do nas.
Uciekałam
co sił w nogach, żeby nikt mnie nie dopadł i nie zabrał mi mojej życzliwości,
chcąc zrobić jej krzywdę. Udało się! Uciekłam! Ale odtąd jestem ostrożna i
staram się ukrywać swoją życzliwość przed zawistnym tłumem. Pokazuję ją tylko
tym, którzy też mają swoją życzliwość…
Draganowa,
7 stycznia 2021r.
© Mirka Widurek
Powrót do strony Publicystyka:
|