Powrót do strony
Publicystyka:
Stojąca
przy oknie
Tak sobie ten śnieg
prószy od samego rana i prószy…
Patrząc na płatki
poruszające się z gracją baletnicy zastygam w bezruchu. Jak zaczarowana stoję po
ciepłej stronie szyby w chwilowej niemocy. Stoję i patrzę, a myśli same
przebiegają mi jak klatki starego, białoczarnego filmu.
Moje ciało opanowała
lekkość, a wspomnienia próbują unieść mnie ku górze. Widzę swoje dzieciństwo, a
obok Babcię i Mamę. Gdzieś w oddali Tato trzymający w ręku pudełko czekoladek
„Jaś i Małgosia”. Na podłodze przy moich nogach leży duży miś pluszowy i kręci
się bączek metalowy. Czuję zapach ciasta drożdżowego wyciągniętego z kaflowego
pieca.
Potem ja, idąca z
tornistrem na plecach drogą zaśnieżoną. Widzę też fale wzburzonego morza i
muszelki nad jelitkowskim brzegiem. Przecież to było tak niedawno, kiedy byłam
małą baletnicą stojącą na scenie jednego z gdańskich teatrów. Byłam tam, bo jako
dziecko uczęszczałam na zajęcia baletu.
Teraz nie ma obok mnie
Mamy, ani Taty. Babcię odwiedzam na cmentarzu.
Patrzę na te płatki
śniegu za oknem, które, z lekkością baletnicy, lecą tak jak moje łzy. Ze łzami
spływają wspomnienia otulone nieodpartą chęcią powrotu, choćby na chwilę, do
tamtych miejsc. Żeby na ułamek sekundy te miejsca nie były tylko wspomnieniem.
Przecież to niemożliwe.
Dobrze jednak, że są chociaż wspomnienia.
Draganowa,
19 stycznia 2021r.
© Mirka Widurek
Powrót do strony Publicystyka:
|