Powrót do strony
Publicystyka:
Ale
heca
Niedzielne popołudnie. Trochę leniwe, poświąteczne. Siedzieliśmy z Markiem przy
herbatce z suszonych owoców i popijając ten zacny napój rozmawialiśmy o
nadchodzącym tygodniu. Czeka nas we wtorek wyjazd do Krakowa. Zawozimy parę
rzeczy do Emausa. Trochę ubrań i jedzenie. Wieczorem natomiast ruszam, jako
wolontariusz, na krakowskie pustostany.
Siedząc
przy tej herbacie zaczęłam się zastanawiać czy nie zmarznę, bo zapowiadają mróz,
a ja mam problemy ze stawami u obydwu rąk. Po chwili zastanowienia puknęłam się
w czoło. Przecież będę miała na sobie czapkę, kurtkę, rękawiczki i ciepłe buty.
Jak w ogóle mogę się nad tym zastanawiać?
Co mają
powiedzieć Ci, do których jedziemy? Śpią na gołej ziemi, pod foliowym dachem,
przykryci ubraniami lub starymi kołdrami. Dała o sobie znać ciemna strona
seniora wolontariusza. No cóż czasami jednak też trzeba pomyśleć o sobie, żeby
móc jak najdłużej pomagać innym.
Ale heca!
Przyłapałam sama siebie na tym, że myślę też o sobie!
© Mirka Widurek,
Draganowa, 5 stycznia 2020r.