Powrót do strony
Publicystyka:
O
miłości czy o starości?
Nigdy nie
myślałam, że będę uzależnionym nałogowcem. Jak każde uzależnienie, to moje też
przyszło nagle, znienacka, pomalutku i niespodziewanie. Tym nałogiem jest
pisanie. Piszę sama nie wiem co, ale powiedzmy, ze coś na wzór felietoników. To
moje osobiste wypowiedzi z wnętrza mnie samej.
Robię to
każdego dnia.
Każda
inspirująca rozmowa z kimś obcym lub bliskim zostaje ubrana w szaty słów i
przelana na papier. Jazda autobusem, tramwajem kończy się mini felietonikiem.
Spacer po Warszawie i Krakowie kończy się tak samo. Złe uczynki złych ludzi też.
Ale
przede wszystkim chcę pisać o dobrych ludziach i czynionym przez nich dobru.
Każdy dzień dostarcza mi nowych tematów. Te tematy są jak nutki na pięciolinii i
tworzą muzyczkę mojego wnętrza. Któregoś dnia zbiorę je wszystkie i zabrzmią jak
orkiestra.
Cieszy
mnie to pisanie, bawi, zmusza do refleksji a przede wszystkim mobilizuje szare
komórki do codziennej, wytężonej pracy. Jedni się z tego śmieją, inni szydzą ale
są też tacy, którym sprawiam małą przyjemność. I robię to właśnie dla nich.
W tym
zaganianym i trudnym świecie nie jest łatwo pokazać siebie, tego prawdziwego,
bez żadnej bariery ochronnej. Dla mnie to, co robię jest swoistym katharsis.
A
tymczasem przede mną na biurku leży cały stos kilkudziesięciu felietonów, które
czekają z niecierpliwością. Ja jednak mam dylemat: dzisiaj o miłości, czy o
starości? Jutro będzie o miłości, a pojutrze o starości. A może jednak na
odwrót. Zobaczymy, którą nutę umieszczę na pięciolinii.
© Mirka
Widurek,
Draganowa, 5 stycznia 2020r.