Powrót do strony
Publicystyka:
Nasza wojenka
Ostatni
felieton, który poświęciłam dobru był oczywiście moim subiektywnym odczuciem jak
powinno być. Dobrze wszyscy wiemy, że tak wcale nie jest.
Nie ma
chęci współpracy. Nie ma jej po jednej jak i po drugiej stronie. Po jednej
stronie jest hejt, wulgaryzmy i obraźliwe wypowiedzi. Po drugiej stronie nie
lepiej. Obraźliwe porównania, głupie memy i ciągłe wytykania.
Mowa
ciała niektórych osób mówi wiele i nie trzeba mówionego i pisanego, żeby
odczytać niechęć lub akceptację. Pojawiająca się na twarzy niechęć, mająca wyraz
w charakterystycznym grymasie, mówi nam o tym, że na przykład: siedzę obok
ciebie, ale cię nie akceptuję, nie chcę z tobą współpracować, siedzę koło ciebie
bo muszę, bo inni tego ode mnie oczekują. Albo tak, jestem z wami, jestem
szczęśliwy, że mogę tu być dzisiaj, jestem całym sercem za tym co robicie.
Wartościujemy ludzi nie ze względu na to co dobrego robią, jak chcą pomagać
tylko ze względu na to, po której stoją stronie lub po której wydaje nam się, że
stoją.
Robi się coraz gorzej i któregoś dnia zaczniemy sobie tak agresywnie skakać do
oczu, że nie będzie już odwrotu. Wielka szkoda, bo w ten sposób zaprzepaścimy
wiele szans pomocy innym.
Ale
przecież w tym wszystkim wcale nie chodzi o to. Chodzi tylko o to aby ta wojenka
trwała jak najdłużej. Głupie to wszystko i zdaje się jedynie potrzebne jak
zeszłoroczny śnieg. Jak się zdarzy, że ci z jednej strony zaczną współpracować z
tymi z drugiej, to wtedy trzeba to zepsuć.
Bo, hola,
hola!
Wszystko ma swoje granice, a one już dawno zostały wyznaczone.
© Mirka
Widurek,
Draganowa, 13 stycznia 2020r.