Powrót do strony
Publicystyka:
Mój cmentarz, moje
wspomnienia i nie moje podziały
Dzieciństwo spędziłam w
najpiękniejszym dla mnie miejscu na świecie w starej Oliwie. Oliwa znana jest z
Parku im. Adama Mickiewicza pełnego alejek romantycznie przyozdobionych ławkami
dla zakochanych i zmęczonych spacerem.
To oranżeria z
oszałamiająco pachnącymi magnoliami, altanki, stare drzewa, klomby i fontanny.
To sąsiedztwo Katedry Oliwskiej i brama do starego cmentarza, którego historia
sięga XIV wieku. Spoczywają na nim moja Babcia Elżbieta i Prababcia Marianna.
Cmentarz Oliwski to dla
mnie miejsce pełne magii. Gdy byłam mała zawsze po szkole biegłam tam na spacer.
Idąc do Babci po drodze zmieniałam wodę kwiatom na obcych mogiłach, często
niemieckich. Kiedy w końcu doszłam do Babci to podlewając kwiaty rozmawiałam z
Nią o swoich dziecięcych problemach.
Nigdy nie mogłam
zrozumieć dlaczego na cmentarzu było tak dużo małych, dziecięcych grobów. W
głowie siedmiolatki nie mieściło się, że dzieci też mogą leżeć na cmentarzu. To
były małe groby, głównie z czasów wojny zarówno dzieci polskich jak i
niemieckich.
W Oliwie przed wojną
mieszkali Polacy i Niemcy. Wojna ich podzieliła i na nowo się pogodzili na tym
oliwskim cmentarzu.
Cmentarze to jedyne
miejsca, które łączą a nie dzielą. Jednak dzisiaj złamano tę zasadę. Łamanie
zasad jest dla mnie osobiście próbą łamania kręgosłupów. Mój jest już stary,
obolały i przepracowany, ale na tyle silny, że póki płynie we mnie krew w
żyłach, to on nigdy się nie ugnie.
Draganowa,
2 listopada 2020r.
© Mirka Widurek
Powrót do strony Publicystyka:
|