| 
Powrót do strony 
Publicystyka:
 
   
 
   
A ja czekam… 
Drastyczne zdjęcia na 
FaceBooku dzisiejszego dnia zamieściła koleżanka ze Stowarzyszenia „Ku Dobrej 
Nadziei” z Białegostoku. Na nich kawałek nogi osoby bezdomnej jedzony przez 
larwy, rany nie do opisania, wysięki, ropnie, a to wszystko, zdaniem lekarza nie 
wymagało natychmiastowej porady. Trudno go nie obrzucić wyzwiskami, ale chyba 
nawet na nie, nie zasłużył. 
W czasie pandemii osoby 
bezdomne dosłownie umierają na ulicy. O przepraszam! Ulica to wyższa półka! 
Umierają na wysypiskach śmieci, pod krzakami, w towarzystwie brudu, smrodu i 
robactwa. 
Pozbawia się ich miejsc w 
ogrzewalni, noclegowniach, nie mają łaźni i ciepłych, zadaszonych miejsc, gdzie 
mogliby dostać posiłek. 
Tego samego dnia 
dowiadujemy się, że jakiś minister zatrudnił makijażystkę do poprawienia swojego 
wyglądu. Inny minister zanim wejdzie na spotkanie idzie do toalety zrobić sobie 
make-up. Ten chociaż jest skromny i robi to sam. 
Sąsiadowi przeszkadzają 
moje krzaki, więc je bez mojej zgody obcina, inny pali jakieś świństwa tak, że 
smród rozchodzi się na całą okolicę. Władzy w du…ach się poprzewracało, a ludzie 
bezdomni z powodu zaniedbań lekarskich umierają na ulicy. Ja, w prowincjonalnej 
przychodni muszę czekać 4-5 dni na e-receptę, bo zaradny właściciel znalazł 
sposób jak na mnie zarobić. 
A ja czekam, kiedy oni 
wszyscy pójdą do diabła! Diabeł jednak chce mieć święty spokój, więc szybko to 
nie nastąpi. 
Draganowa, 
7 października 2020r.  
© Mirka Widurek 
Powrót do strony Publicystyka: 
  
 |