Powrót do strony
Publicystyka:
Do głowy mi nie przyszło
Od jednego z czytelników,
którego cenię za otwartość w formułowaniu swoich poglądów dostałam wskazówkę,
żeby pisać tylko o przyrodzie, bo to najlepiej mi wychodzi. Nie powinnam
przelewać na papier tego co czuję i tego jak odbieram świat. Jedno i drugie może
być dla innych szkodliwe i niebezpieczne.
Nigdy nie sądziłam, że
moje poglądy demoralizują i mogą wypaczać zdrowe umysły porządnych ludzi.
Zatem tekst na
zamówienie. O przyrodzie.
Zastanawiam się skąd
ostatnio u ludzi to umiłowanie do łąk kwietnych. Do trawy wysokiej, z utkanymi
między jej źdźbłami kwiatami różnobarwnymi. Jeszcze niedawno wielu z nas było
miłośnikami równo przystrzyżonych traw, jednobarwnych zielenią, bez żółci,
błękitu i czerwieni. Wszystkie źdźbła krótkie, jednakowej długości, anonimowe,
bez wyrazu.
A łąki kwietne kolorowe
są i każda jest z nich inna, niepodobna jedna do drugiej.
Skąd to zamiłowanie do
barw, nietuzinkowości, lekkości i szaleństwa zapachu? Czyżby znudziły nam się
równo przystrzyżone trawy, jednakowe we wszystkich ogrodach, bezwonne i bez
owadów trzmielących? Skąd ta zmiana?
Sama nie wiem, ale chyba
się domyślam. Jednak myśli tej nie zdradzę, bo boję się, że będzie przyczyną
wypaczenia i demoralizacji, a tego bym nie chciała.
Draganowa,
20 czerwca 2020r.
© Mirka Widurek
Powrót do strony Publicystyka:
|