Powrót do strony
Publicystyka:
To było niesamowite
Pewnego wieczoru, będąc w Warszawie, postanowiłam
zrobić wnukom niespodziankę. Chciałam kupić im parę drobiazgów, takich małych
niespodzianek od babci.
Znalazłam sklep w samym centrum miasta. Padał
deszcz ze śniegiem, było bardzo zimno i nieprzyjemnie.
Weszłam do sklepu. A tam ciepło, ładnie pachniało
i co ważne nikt nie patrzył mi na ręce, czy czegoś nie wsadzę do torebki.
Postanowiłam zostać i miło spędzić czas.
Buszowałam, oglądałam, otwierałam a nawet
wąchałam. Przedmiotów było bardzo dużo: kredki, plastelina, farby, zeszyty,
notesy, gry planszowe, samochodziki, lalki - wszystko, czego pragną dzieci. Ceny
przystępne i wybór.
Jestem klientem, który lubi nawiązać kontakty
werbalne z obsługą. Tak też się i stało. Podeszłam do młodej, sympatycznej
ekspedientki. Po kilku minutach ośmielona moją otwartością ekspedientka
zwierzyła się ze swojej tajemnicy. Kiedy zamyka sklep o godzinie 19, to wpuszcza
do niego dzieci. To kilkoro dzieciaków z pobliskiej dzielnicy pochodzących z
biednych rodzin. Pozwala im na zabawy między półkami. W ruch idą samochodziki,
klocki, lalki i skaczące piłeczki.
Dziewczyna studiowała pedagogikę i uwielbia pracę
z dziećmi.
To było niesamowite. A Warszawa pokazała ludzką
twarz.
Draganowa, 4 czerwca 2020r.
© Mirka Widurek
Powrót do strony Publicystyka:
|