Powrót do strony
Publicystyka:
Moje i tylko
moje
Każdy z nas ma coś, czego
nikt nie jest w stanie mu odebrać. Coś, co jest nasze i niczyje więcej. To
wspomnienia.
Dla mnie są nimi smaki i
zapachy dzieciństwa. Kiedy siedzę na starym fotelu pod leszczyną, to powracają.
Odwiedzają mnie te smaki i zapachy.
Jestem szczęściarą, bo je mam. Bo miałam
dzieciństwo.
Sopot i Oliwa. Tam się urodziłam, tam
dorastałam. Dwa ukochane miejsca, których nie zastąpią żadne inne w pamiętniku
moich wspomnień.
Późne lata sześćdziesiąte. Monte Cassino,
niedaleko teatru, jedyne w tym mieście Delikatesy. Przy wejściu powiew ciepłego
powietrza i uderzający, wręcz zniewalający swoim aromatem zapach mielonej kawy.
szum wielkiego młynka mielącego pachnące ziarna. Wraz z tym aromatem unosił się
w powietrzu zapach kiełbasy myśliwskiej przyprawionej mocno jałowcem. Do tego
połyskujące zielenią blaty ze srebrnymi wykończeniami.
Za Delikatesami, kilkadziesiąt metrów dalej,
lody Milano, u Włocha. Mały lokalik zawsze pełen ludzi. Pamiętam niepowtarzalny
smak lodów, rozpływających się w ustach gałek śmietankowych, czekoladowych i
owocowych. Ich smakowanie to była celebracja. Powoli, pomalutku, żeby jak
najdłużej. do ostatniej rozpływającej się drobiny zatopionej w chrupiącym
wafelku.
A potem Cukiernia, ta naprzeciwko dworca, na
Mickiewicza. A w niej za szybą amerykanka. Proste ciasto bez udziwnień. Taki
placuszek z widocznym czubkiem, takim jak antenka w moim berecie pachnący
amoniakiem. Czasami zjadałam tylko część, żeby starczało na dłużej. Żeby można
było jeszcze poskubać jadąc kolejką do Oliwy.
Kiedy tak sobie wspominam siedząc na fotelu,
to te zapachy i smaki przenoszą mnie w przeszłość, w której żyłam, dorastałam,
która mnie ukształtowała i z której tyle czerpię. Do której coraz częściej
powracam.
Te powroty są moim drugim światem, chwilową
ucieczką przed tym czego nie akceptuję ale na co nie mam wpływu.
Draganowa,
12 czerwca 2020r.
© Mirka Widurek
Powrót do strony Publicystyka:
|